pozostałości
1-2-3
Poniżej zamieszczam wiersze, których nijak nie umiałam dopasować do pozostałych kategorii. "Inność" pasuje jak ulał.
Inność
raz
śmierć
głowie co nie umie już myśleć
dwa
skok
na łyżkę wody po szyję
trzy
śpiewa
nad ranem miarowym basem
szept
kto nas uratuje dzisiaj
gdy wyczerpał się limit
bohaterów
(zmięty w palcach chleb
rzucajmy gołębiom
zanim usiądą na gwoździach)
bohaterowie umarli
zostały tylko
poszczególne znaki zodiaku
i zacałowane na śmierć
ropuchy
pociąg westchnął
tutu-tutum
jak dżdżownica sunąca po zakrzywionej brzytwie
w bezsenność mnie spowija
to krwawienie i ta muzyka
sapiącego stukotu
(w nocy się śpi
to dzień jest od umierania)
stutonowy kajak płynie w ciemność
usypiając nuci rytmicznie:
samotna pasażerko
(za nami i przed nami noc)
tylko ja nie śpię
ponadczasową insomnią dumam
dobry wiersz jest jak dobry seks
- trzeba po nim zapalić
pociąg milknie na stacji Września
by zaraz na nowo uprawiać swój śpiew
zakrywam oczy czerwienią
staruszka
siada na fotelu
postarzana sukcesywnie tą pustką
uwierającą jak nowe buty z cholewkami
pogryzły mnie pszczoły usta zamykam
nie powiem nic byś mógł mnie odnaleźć
oczami tylko proszę
- bądź
staruszka
siada na fotelu
znużona czekaniem na spóźniony autobus
wciera zgorzknienie w swoje stare ręce
talkiem zasypuję ropiejące rany
zaklejając tanią hipokryzją z bazaru
(nie dowiesz się póki nie zajrzysz pod spód)
- a za czterdzieści lat wciąż będzie grzało słońce
niech będą moim postem czekaniem rozczarowaniem -
staruszka
siedzę na fotelu
pies z kulawą nogą i zaspany kot
mglące pląsy tykania zegara
samotna pasażerka
tykanie przemijaniem
niesłysząco
kulawą dłonią słuch swój zasłaniasz
przed pobrzękiwaniem urażonego sumienia
całokształt uczuć wkładasz do worka
z żółtym napisem please recycle
czekam z zegarem przy lewym oku
pokornie jak cielę cierpliwie
moje ciało wibruje jak Nokia N96
gdy dreszcz rozczarowania przechodzi kręgami
poczekam jeszcze chwilę wyczekująco
aż zwrócisz spojrzenie ku swojej vanitas
i przyjdziesz usiądziesz zapłaczesz
wtedy zamknę drzwi z osobnej drugiej strony
uszy ma moja ściana
Uszy ma moja ściana
kilkadziesiąt uszu w strategicznych miejscach
fioletem zabarwione w czterechipółkątach
dumnie się stroją ciętym anturium
pomieszczą tysiące słów i niesłów
i westchnień i jęków i zgrzytów
poproszą o prezent pod choinką
- zdalnie sterowaną pocztę głosową
wskaźnikiem ich bytu jest kurz na rzęsach
sklejony zielonym niezmywalnym flamastrem
światło ujarzmiane przez blaszany bębenek
który bezświetlną nocą nasłuchuje czulej
ja moją ścianę muszę niezwłocznie zabrać
do laryngologa z plikiem pożółkłych recept
bo teraz zwiędłe uszy nie mają czego słuchać
moje ściany wypełnia milcząca śmierć
podstawa piramidy
każdy chciałby żyć wiecznie każdy
rzecze urażony na ławce przysiadając
nogę na nogę założył i trzęsie chudą stopą
nie wiem - ze zdenerwowania
czy ze wstydu
biedak jeść nie miał co wyżerał robakom dzieci
buty bez podeszw już dawno straciły umiejętność tańca
i palić się chce nawet bez filtra
piramida potrzeb zasnuwa oczy czerwoną mgłą
w minionych wiekach wiosna też przychodziła spóźniona
nie jestem lepsza zwłaszcza gardząc żałosnością
a on spogląda spode łba na wyimaginowane łabędzie
wciąż trzęsąc nogą tym razem zuchwalej
chciałby żyć wiecznie i kochać trwale
w stagnacji obojętność obkupić sumieniem
wyciągnąć się na torach patrząc w oczy Boga
i przeżyć kroplę rozlanej cudzej krwi
tańcząc w ciemnościach
ułomność ślepych oczu
iskrzyła się światłem szaleństwa
tańczyła śpiewem swoich lędźwi
przy muzyce świata fabryk
niewidząca kochała za mocno
by zmienić przeznaczenie
małego chłopca w dużych okularach
na nowym rowerze jej przekleństwa
musical skończył się ostatnim tańcem
na szubienicy karzącej miłość
bezwładne ciało dyndało rozkosznie
w rytm stukotu kluczy w zamku