top of page

jutro

kobiety

Jestem kobietą, nie da się ukryć. O mojej płci powstawały legendy, pieśni, anegdoty i wiersze. Ja tam swoją płcią jestem całkiem zadowolona, choć czasami ciężko jest być kobietą. 

Kobiecość

kobiety zakrywają
nowoczesną depresję
małe piersi duże brzuchy
trzęsą się ze śmiechu



pigułki szczęścia nie dają
w gazetach same bzdury
jednonocny kochanek
już im nie wystarcza



zgrzytają zębami
pijąc do zapomnienia
carlo rossi czerwone
za szesnaście dziewięćdziesiąt

kobiety palą papierosy
i oglądają mecze
w chmurze złośliwego dymu
kiwają głowami

 

starzejemy się przeciwnie do ruchu
wskazówek zegara
kobiecość przecieka przez palce
ślamazarną kpiną
chłodna chmura w kubaturze jutra
rozciera szepty



wiemy tylko, że:
cud w Andach się nie powtórzy
poskręcane rzęsy oplują deszcz
a rozchylone uda będą zawsze
obietnicą bez treści

 

blady świerszcz wiosnę wyśpiewuje
słyszalną aż na piątym piętrze herezją
która jest przyczyną deprecjacji patologicznej
mojej kobiecości



przekwitnę nim wszystko wokół rozkwitnie
utonę jak marzanna w rzece światła
połyskującym czołem naprę na szkło
i umrę z tej zieleni naga

potrzebny mi jesteś aby mnie podciąć
i włożyć do wazonu na dłuższą chwilę
zatkaj mi też uszy od tej świerszczyny
nim mnie przedwiośnie zaleje


 

rzadko bywam kobietą nieskazitelnie popkulturową
jak niskobudżetowe wizje lokalne zamkniętych sypialni
w których nie zdejmuje się szpilek



mam za krótkie nogi by z papierosem w ustach
popełniać erekcje i spocone mankiety
tylko pachnę Coco gdy wiatr podwiewa sukienkę
jak się hedonistycznie naćpam słońcem



w idealnym świecie brak miejsca dla zwykłych bab
którym tęskno do trzydniowego zarostu
im jedynie krzyżyk na drogę i śmiech na sali
żenujący żart prowadzącego

tylko czasem tak jak dziś
jestem poligramowa
gdy całujesz mnie dla odmiany
życia od dziesięciu lat
z tą samą żoną

 

wiośnieje

poligramowa kobiecość

niecosmoaniglamour

grubych gazet wielobarwny krzyk

odbił się od kiosków uśmiechniętym echem:

ubarwmy wrzesień kiczem!

bądźmy trendy tej jesieni!

 

a ja taka szaro – zielona

z głową rudą w aureoli włosów

w za dużym swetrze naciągniętym na kolana

nie jadam mięsa bo nie lubię śmierci

(na talerzu wolę życie soczyste na sałacie)

i czytam poezję tego drania Wojaczka

obgryzając paznokcie rzadko malowane

 

nie jestem cosmo ani też glamour

choć może trochę czasem tak, od święta

(wszak wolno mi, w końcu kobietą jestem)

 

bottom of page